30 października 2019

RODZINNE LATO 2019 CZ. 6. - SARNIA SKAŁA POWRÓT PO LATACH


Każdy kto kiedykolwiek szukał pomysłu na tatrzańską wycieczkę dla początkujących z pewnością natknął się na propozycję Sarniej Skały. Ten niewielki szczyt reglowy pomiędzy Doliną Białego a Strążyską cieszy się latem bardzo dużym zainteresowaniem z racji łatwej dostępności. Jego wysokość nie jest imponująca (zaledwie 1377 m n.p.m.), ale widoki roztaczające się z wierzchołka są na prawdę niczego sobie. 


Na Sarniej Skale nie byłam już dawno, ostatni raz chyba z rodzicami, jako nastolatka. Jakoś tak wyszło, że z dziećmi wcześniej nas tam nie zaniosło. Za każdym razem, kiedy chcieliśmy się tam wybrać coś nam przeszkadzało. A to na Czerwonej Przełęczy byliśmy o zbyt późnej porze, a to do Strążyskiej wybraliśmy się w tak parszywą pogodę, że nigdzie wyżej nie chciało się wychodzić, albo była zima i wycieczkę kończyliśmy koło herbaciarni. Jako, że Halę Gąsienicową jako trasę dłuższą zaplanowaliśmy na jutro, a pogoda choć rano słoneczna po południu mogła znów diametralnie się zmienić zdecydowaliśmy wybrać się do Strążyskiej i przejść Ścieżką nad Reglami do Doliny Białego. Jeśli nam się uda, chcemy też wdrapać się na Sarnią Skałę. Wychodzimy dość wcześnie jak na tak bądź co bądź krótką trasę (nadal prognozowane są burze po południu). Pod Reglami podchodzimy do wylotu Doliny Strążyskiej i spacerkiem wędrujemy lekko w górę. Na Polanie robimy postój na drugie śniadanie i ruszamy kamiennymi schodami ostro pod górę szlakiem czarnym. Teraz przyjdzie nam ostro się spocić, regle choć takie niepozorne podejścia mają momentami dość konkretne. Do tego tutaj wędruje się w tłumie, co nie wpływa korzystnie na komfort wędrówki, ale cóż robić, na tym szlaku nie spodziewaliśmy się pustki. Zdyszani docieramy na Czerwoną Przełęcz. Tam rozsiadamy się na ławeczce, pałaszujemy kolejną część naszych zapasów i naradzamy się co dalej. 










Pogoda póki co się trzyma, nie zanosi się na pogorszenie, czas mamy dobry. Podchodzimy pod Sarnią Skałę i przed ostatnim odcinkiem (do pokonania strome skałki) rozdzielamy się. Marcinowi dokucza kolano, więc schodzi z Michasiem na dół, a ja z Zuzią, która bardzo chce iść do góry wchodzę na szczyt. Na górze nie siedzimy długo, cykamy tylko kilka zdjęć i schodzimy - trochę się chmurzy, a poza tym reszta naszej rodzinki przecież czeka. Zuzia radzi sobie bardzo dzielnie, choć na tym właśnie odcinku i na samym szczycie trzeba zachować wzmożoną ostrożność, zwłaszcza wędrując z dziećmi. Spotykamy się z resztą na Czerwonej Przełęczy i ruszamy w dół do Doliny Białego. Zejście idzie nam trochę wolniej, bo momentami prowadzi po wyślizganej glinie. W końcu docieramy do mostku i miniwodospadu w Dolinie Białego. Odpoczywamy chwilę, potem jeszcze jakieś 40 minut schodzimy doliną i jesteśmy znowu na Drodze pod Reglami. 





Widoczki ze szczytu - na Tatry Wysokie

Zuzia na Sarniej





Tatry Bielskie

Śpiący Rycerz z chmurką na nosie

I jeszcze wspólne selfie ze szczytu ;)



Dolina Białego

Idziemy w stronę skoczni i pieszo do miasta. Po drodze ogarniamy zakupy i wracamy autobusem na Krzeptówki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz