Mamy pełnię lata i okres wakacji, chcemy więc wykorzystać słoneczną pogodę i wybieramy się na wycieczkę w Beskidy. Celujemy w mniej oblegany i jednocześnie mniej nam znany Beskid Żywiecki. Porady co do wyboru trasy zasięgam u koleżanki, której mąż jest przewodnikiem beskidzkim, więc u najlepiej zorientowanego źródła 😉
Decydujemy się na Halę Rycerzową. Pociągiem dojeżdżamy do Rajczy, gdzie przesiadamy się na busa do Soblówki. Swoją drogą Rajcza to urocza miejscowość :) W Soblówce odnajdujemy początek szlaku i ruszamy. Idzie się bardzo przyjemnie, chociaż upał jest dość konkretny. Wędrujemy w poszerzonym składzie, wybrała się z nami moja siostra. Docieramy na Halę Rycerzową i rozsiadamy się na dłuższy odpoczynek i jakiś konkretny posiłek, bo wszystkim nam już dokucza głód. Posilamy się prowiantem z plecaka, a dopiero później zaglądamy do klimatycznej bacówki, która pełni funkcję schroniska. Z zachwytem przyglądamy się imponującym racuchom , które są podobno popisowym daniem Hali Rycerzowej. Niestety jesteśmy już najedzeni, więc racuchów spróbujemy przy innej okazji, kupujemy tylko magnes do naszej kolekcji na lodówce.
Wybieramy się jeszcze na Wielką Rycerzową, skąd zamierzamy schodzić czerwonym szlakiem do Rycerki Dolnej (to zejście da nam ostro popalić). Przechodzimy przez górną część Hali Rycerzowej (schronisko widzimy w dole) i tu czeka nas widokowe wow. Przepiękna rozległa panorama, widać również nasze ukochane Tatry. Kilkanaście zdjęć później podchodzimy na szczyt, który jest po prostu w lesie, więc tutaj próżno już liczyć na powalające widoki. Robimy tylko dzieciom pamiątkowe zdjęcie przy tabliczce i zagarniamy się do zejścia, bo czas leci, a my musimy jeszcze złapać pociąg do Katowic.
Schodzimy tym czerwonym szlakiem na prawdę długo. Ścieżka jest nawet wygodna, chwilami tylko bardziej stroma, ale zdaje się nie mieć końca. Wreszcie słychać już samochody, między drzewami migają zabudowania, jeszcze kilkanaście minut i leśna ścieżka wypluwa nas przy ulicy w Rycerce Dolnej. Lokalizujemy właściwy kierunek do stacji kolejowej i maszerujemy mocno już wymiętoleni. W dodatku po drodze nie ma żadnego sklepu, muszą nam więc wystarczyć resztki płynów i przekąsek z plecaków. Na pociąg czekamy tylko kilka minut, a do Katowic dojeżdżamy bez problemów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz