16 czerwca 2024

DOLINA ZA MNICHEM I "PRAWIE" SZPIGLAS


 
 Nasz wakacyjny pobyt w Tatrach powoli dobiega końca, a że na ostatnie dni pogoda zapowiada się bajeczna chcemy wykorzystać czas do maksimum i zrobić jakąś dalszą wycieczkę. Myśli uciekają nam w okolice Morskiego Oka, dawno nas tam nie było, pozostaje tylko zdecydować czy Morskie czy Pięć Stawów, ale na to mamy czas aż do Wodogrzmotów Mickiewicza. 
 
Zbieramy się wcześnie rano i łapiemy pierwszego busa do Palenicy. O tej porze nie ma jeszcze korków, dojazd jest więc sprawny i bezproblemowy. Ruszamy asfaltem i idzie nam się na tyle dobrze, że przy Wodogrzmotach dziwimy się że to już 😉 Krótka przerwa i ostateczna decyzja co do trasy - Morskie Oko. Planujemy potem iść trochę wyżej, ale co z tego wyjdzie to się zobaczy. Asfalt jak asfalt, nic porywającego w nim nie ma, jedynie widoki całkiem przyjemne. Korzystamy chętnie ze skrótów, żeby trochę mniej dreptać samym asfaltem. Nad Morskim jesteśmy zgodnie z założeniami czasowymi, pogoda piękna, słoneczko i czyściutkie niebo, miód malina po prostu 😉 Rozsiadamy się na śniadanko kulturalnie przy stoliku pod schroniskiem. Schodzimy na chwilę nad staw, tam tradycyjnie plaża jak w Sopocie, ciężko zrobić zdjęcie 😉 Cofamy się kawałeczek i wbijamy na żółty szlak na Szpiglasową Przełęcz. Zrobił się upał więc zmieniam jeszcze leginsy na krótkie spodenki. Maszerujemy raźno do góry, dzieciom podoba się zdecydowanie bardziej niż na asfalcie, nam oczywiście też. Widoki coraz bardziej imponujące, jedyne co trochę utrudnia wędrówkę to wiatr, im wyżej tym silniejszy. 
 



Zuzia pozuje do zdjęcia, a Michas jeszcze śpi ;)

Widok na fragment otoczenia Doliny Białej Wody


Hurra! Niedługo skończy się asfalt!


Jakby to kogoś interesowało, cennik z zeszłego roku 










 
Przy Dolince za Mnichem rozkładamy się na popas, obserwujemy też z oddali helikopter Topru. Idziemy dalej w górę, gdzie czeka nas drobne zaskoczenie - łańcuchy, których kiedyś tu nie było. Coś tam się zdaje się obsunęło i teren został ubezpieczony. Miejsce nie jest szczególnie emocjonujące ale biżuteria się przydaje, dzieciaki mają trochę adrenaliny a my przy nich też. Wyżej dalej mamy kamienny chodnik, tyle że wieje coraz bardziej, do tego stopnia, że Zuzią jako najlżejszą z nas chwilami lekko zarzuca... Nie podoba jej się to zbytnio, a nas też trochę stresuje, w takim wietrzysku idzie się na prawdę niezbyt fajnie. Znajdujemy jakiś głaz żeby za nim przycupnąć nieco osłonięci od wiatru i zastanawiamy się co dalej. Trochę nam żal się wycofywać, ale do przełęczy jeszcze około 40 minut, wieje coraz mocniej, dzieci już trochę protestują. Moja nieśmiała propozycja że sama szybciutko wejdę i wrócę spotyka się ze sprzeciwem 😉 Sama zresztą wiem, że to głupi pomysł, nie bardzo jest tu gdzie spokojnie zaczekać. Cóż, kilka zdjęć, westchnienie i zaczynamy schodzić. Znowu trochę emocji na łańcuchach, chwila przerwy w Dolince za Mnichem i ciąg dalszy kamiennego chodnika aż do schroniska. Potem pozbawiony atrakcji asfalt i powrót busem do Zakopanego. Pomimo wycofu (kolejnego w tym roku) wycieczka była bardzo udana 😊
 


Dolina za Mnichem i szlak na Wrota Chałubińskiego

W oddali Tatry Bielskie


Do przełęczy zabrakło niewiele...





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz