9 marca 2022

PONIŻEJ I POWYŻEJ 2000 METRÓW





W sobotę od rana pogoda jest wręcz wymarzona na wycieczkę. To nasz ostatni dzień pobytu, jutro wracamy do domu, więc chcemy wykorzystać go w stu procentach. Planujemy wdrapać się na Przełęcz Kondracką (potocznie zwaną też Siodłem Giewontu). 

Najbardziej popularne szlaki w rejon Giewontu i Kopy Kondrackiej zaczynają się na Hali Kondratowej, my jednakże chcemy wejść szlakiem mniej uczęszczanym - z Doliny Małej Łąki. Dla nas dodatkowym atutem tej trasy jest brak konieczności dojazdu, do wylotu doliny be problemu dostaniemy się Drogą pod Reglami. Staramy się jednak wyjść jak najwcześniej, żeby mieć zapas czasu, gdyż chodzi nam po głowie przedłużenie wycieczki. Początkowy odcinek Drogą pod Reglami i dojście do Wielkiej Polany Małołąckiej jak to zwykle bywa trochę się dłuży. Na Polanie robimy postój i ruszamy dalej - najpierw zupełnie płaskim terenem przez malowniczą łąkę, później wchodzimy w las. Dzieci początkowo są trochę znudzone, jest dla nich po prostu za łatwo. Za to kiedy teren robi się bardziej stromy, pojawiają się skałki i elementy drobnej wspinaczki, są już w swoim żywiole. Zwłaszcza Zuzia wyrywa się do przodu do tego stopnia, że trudno mi za nią nadążyć, a teren jest taki, że zupełnie samej jej puścić nie można, gonię więc za nią z wywieszonym ozorem ;) 













Michaś z Marcinem mają bardziej stonowane tempo, dlatego na przełęcz docieramy jakieś 20 minut przed nimi. Zuzia wcale nie wygląda na zmęczoną i ciągle dopytuje gdzie jeszcze pójdziemy. Marzy jej się "ten szczyt z krzyżem", ale delikatnie, acz stanowczo odwodzę ją od tego pomysłu. Proponuję w zamian za to Kopę Kondracką dodatkowo mamiąc ją magiczną granicą 2000 metrów. Zuzia bardzo aprobuje propozycję, pozostaje zaczekać na resztę rodzinki. W końcu spotykamy się wszyscy na przełęczy i rozważamy dalszy plan działania. Michaś nie jest zbytnio chętny do wchodzenia jeszcze na Kopę, w związku z czym proponuję, że wejdę sama z Zuzią i spotkamy się w schronisku na Kondratowej. Chłopcy się zgadzają, mówimy więc sobie "do zobaczenia" i zaczynamy z Zuzią podejście na szczyt. Widoki są cudne, pogoda bajeczna, tylko im wyżej tym bardziej wieje, ale z drugiej strony przygrzewa tez słoneczko, więc kilkukrotnie powtarzamy operację zdejmowania i zakładania bluzy. Na szczycie jest zdecydowanie chłodniej i oczywiście nieźle dmucha, robimy więc tylko dokumentację fotograficzną swojego pobytu i zaczynamy schodzić. Zuzia cały czas idzie bardzo dzielnie, dopiero pod koniec zejścia trochę bolą ją już nóżki i dopytuje kiedy będziemy w schronisku. Z smsów dowiaduję się, że reszta rodzinki już na nas czeka, przyspieszamy więc trochę i wkrótce meldujemy się na Kondratowej. Marcin i Michaś już trochę tu siedzą, ale teraz my musimy odpocząć, więc cierpliwie czekają aż coś zjemy i odstoimy kolejkę do toalety. 




















W dalszą drogę ruszamy już wszyscy razem, pozostało nam zejście przez Kalatówki do Kuźnic, a stamtąd po chwili namysłu, również pieszo do ronda. Zuzia zregenerowała siły i nadal dzielnie maszeruje. Na rondzie łapiemy autobus, po drodze kupujmy coś na kolację i wracamy na kwaterę. Wieczorem dzieci szaleją jeszcze na podwórku.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz