9 września 2021

DESZCZOWO BŁOTNISTY POCZĄTEK LIPCOWEGO POBYTU W ZAKOPCU



W tym roku nasz letni wyjazd w Tatry z różnych względów zaplanowaliśmy wyjątkowo na lipiec. Trochę obawialiśmy się pogody, ale nie było najgorzej, a patrząc na to jak wyglądała końcówka sierpnia to chyba dobrze na tym wyszliśmy ;)

Jako środek transportu tradycyjnie wybraliśmy pociąg. Wyruszamy w nocy i koło 10 rano jesteśmy już w Zakopanem. Jak zwykle nieco umordowani po nieprzespanej nocy po rozpakowaniu rzeczy wybieramy się tylko na spacer do miasta i po zakupy. 

Kolejny dzień wita nas sporym zachmurzeniem, prognozy przewidują tez przelotne opady i burze, wybieramy się więc lajtowo pospacerować Drogą pod Reglami. Docieramy do wylotu Doliny Kościeliskiej, a potem zawracamy i schodzimy do miasta dopiero przy skoczni. W barze pod skocznią za namową dzieci zaliczamy frytki i wracamy do domu. Deszczu ostatecznie nie było, burza też przeszłą gdzieś daleko.








W niedzielę pogoda wygląda podobnie, wybieramy się do Doliny Kościeliskiej z zamiarem podejścia do Jaskini Mylnej, ale już na początku szlaku, w okolicach kapliczki zbójnickiej zaczyna padać, najpierw jest to mżawka, ale jeszcze przed Polaną Pisaną leje już konkretnie. Wkładamy kurtki i peleryny i stoimy chwilę pod drzewem, licząc na to, że po przestanie, ale nic z tego. Dalsza trasa nie ma większego sensu, to żadna przyjemność. W regularnej ulewie wracamy do parkingu, pakujemy się do busa i wracamy na Krzeptówki. Z przerwami leje już do wieczora.




W poniedziałek pogoda bez zmian. Kiedy przestaje padać wychodzimy do Doliny Małej Łąki, w połowie drogi znów zaczyna kropić. Na polanie widoki praktycznie zerowe, nie chce nam się jeszcze wracać, więc planujemy przejść Ścieżką nad Reglami do Doliny Strążyskiej. Na moment się nawet przejaśnia, ale kiedy tylko próbujemy zdjąć peleryny znów zaczyna padać, w dodatku coraz mocniej. Mamy dość i zawracamy. Po chwili mamy oberwanie chmury, nie ma się gdzie schować, więc ruszamy jak najszybciej w dół, prawie biegiem, ciesząc się, ze zrezygnowaliśmy z przejścia przez Przełęcz w Grzybowcu. Kompletnie przemoczeni "spływamy" do domu. Postanawiamy nie wychodzić dopóki pogoda się nie poprawi - powoli nie ma już gdzie suszyć mokrych rzeczy, nie mamy też tutaj nieskończonej ilości ciuchów na przebranie.










We wtorek od rana nadal pada więc uparcie siedzimy w domu, ale po południu przejaśnia się, udaje nam się przejść Drogą pod Reglami pod skocznię i nie zmoknąć ;) Na kolejny dzień wszystkie modele pogodowe zapowiadają poprawę, mamy więc nadzieję, że w końcu pójdziemy w góry.




We środę po trzech dniach deszczu mamy wreszcie pogodę na wycieczkę. Co prawda ranek jest pochmurny, ale prognozy obiecują słońce około południa, więc jest szansa na jakieś widoki. Zresztą najważniejsze, że w końcu nie pada. Wybieramy naszą tradycyjną trasę na rozruch - wycieczkę na Kopieniec. Również z tego powodu, że panoramę z Kopieńca znamy wszyscy na pamięć i jeśli się nie rozwieje będziemy wiedzieli co sobie wyobrazić ;) Podjeżdżamy autobusem do Cyrhli i ruszamy na szlak. Chwilami jest dość błotniście, nic dziwnego, w ciągu ostatnich trzech dni na przemian lało, padało i mżyło ;) Dość szybko jesteśmy na Polanie pod Kopieńcem, stamtąd jeszcze 15 minut w górę i zdobywamy szczyt. W międzyczasie trochę się wypogadza, możemy więc podziwiać panoramę (co prawda niepełną, ale zawsze coś). Schodzimy bardziej stromym szlakiem na drugą stronę polany i dalej do Doliny Olczyskiej. 








Chmury nadal krążą, ale pogoda robi się coraz lepsza, przyświeca nawet słoneczko. Jest dość wcześnie, postanawiamy więc wybrać się jeszcze na Nosal. Podchodzimy na Nosalową Przełęcz i stamtąd na szczyt - podejście jest mocno wyślizgane - dużo błota i mokre drewniane stopnie. Z Nosala mamy piękne widoki - chmury się przewiały i odsłoniła się cała panorama. Ludzi jest mnóstwo, ciężko się dopchać nawet żeby zrobić zdjęcie. Coś tam pstrykamy i schodzimy. Jak słusznie przewidywaliśmy zejście jest bardzo czujne, Michaś z Marcinem zaliczają nawet wywrotkę na błocie. Docieramy do Nosalowej Przełęczy i skręcamy na szlak do Kuźnic, gdzie po chwili łączymy się ze szlakiem z Hali Gąsienicowej. Docieramy do Kuźnic, schodzimy Bulwarami Słowackiego do ronda i łapiemy autobus na Krzeptówki.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz