24 maja 2020

TATRY LUTY 2020 CZ. 3 - SZKLANA DROGA POD REGLAMI I ATRAKCJE DLA DZIECI


Na środę ustalamy dzień odpoczynku. Nie zrywamy się o świcie, bo dzisiejsze plany obejmują tylko rejon pod Reglami. Pogoda nadal jest niezła, chociaż trochę się chmurzy. Pod Regle docieramy naszym stałym skrótem, między domkami, wychodzimy koło bacówki (obecnie zamkniętej na cztery spusty).


Szybko okazuje się że zabranie raków na dzisiejszą wycieczkę wcale nie było głupim pomysłem, ścieżka w większości przypomina lodową taflę, w niektórych miejscach wystają kamienie. Może i raki wyglądają trochę głupio na Drodze pod Reglami, ale wolę głupio wyglądać niż ślizgać się tak jak osoby które ich nie mają 😉 Dzieci trzymamy za ręce, trochę wybijają piruety, ale udaje im się nie zaliczyć gleby. Dochodzimy do wylotu Doliny Strążyskiej, kupujemy bilety i spacerkiem idziemy do okolic herbaciarni. Nie chce nam się iść już pod Siklawicę, więc wodospad dziś odpuszczamy. Udaje nam się znaleźć wolną ławkę, rozsiadamy się więc na późne śniadanie. Dość nieprzyjemnie wieje i szybko robi nam się zimno, więc nie zabawiamy tam długo. Ruszamy w drogę powrotną, w paru miejscach znowu przydają nam się raki. Skręcamy znowu w Drogę pod Reglami i idziemy tym razem w stronę skoczni. Jest taka "szklanka", że raki ściągamy dopiero na samym dole. Pod skocznią zaliczamy frytki i schodzimy do miasta na zakupy i autobus na Krzeptówki.

Giewont z podejścia pod Regle

Z Drogi pod Reglami









Na schodkach w Strążyskiej ślizgawka




W czwartek pogoda nam się trochę psuje, jest pochmurno. Chcemy zrobić przyjemność dzieciom, więc wybieramy się podjeżdżać na sankach i jabłuszkach. Najpierw na górki na Rówień Krupową, są po południu jeszcze na stok w pobliżu naszej kwatery. W poprzednich latach była im tam szkółka narciarska, w tym roku jednak nie została otwarta, że stoku można więc korzystać dowolnie. Trochę się tam bawimy, na koniec pomagamy jeszcze w karmieniu zwierząt z przydomowej zagrody.



Na stoku za domem





Zachód słońca



Udomowiony zwierzyniec

Rożec ;) 


W piątek pogoda niespecjalnie zachęca do dłuższych spacerów (jest zimno i wietrznie, a widoczność bliska zeru), ale nie chce nam się łazić po mieście ani tym bardziej siedzieć w pokoju. Ubieram się cieplutko, podjeżdżamy do ronda i idziemy spacerkiem do Kuźnic, a stamtąd w stronę Kalatówek. Zawracamy spod budki z biletami, bo nie bardzo widzimy sens w płaceniu za wstęp po to by przejść jeszcze 10 minut, zobaczyć wielkie nic i wracać. Na dół zjeżdżamy częściowo na sankach i jabłuszkach (uważając by w kogoś nie wjechać). Schodzimy w stronę Bulwarów Słowackiego, chcemy tamtędy wrócić do centrum. W międzyczasie robi się bardzo nieprzyjemnie, zrywa się bardzo silny wiatr i siecze nas po twarzach zmrożonym śniegiem, a przez chwilę nawet gradem. Idziemy kawałek w okularach słonecznych, głupio to wygląda, ale trochę chroni oczy. Schodzimy Bulwarami do ronda i ładujemy się do Baru Mlecznego (dzieci żądają zupy i frytek, poza tym musimy się trochę wysuszyć i ogrzać). Z trudem znajdujemy wolny stolik. Zawierucha trochę się uspokaja i kiedy wychodzimy jest już cieplej. Z ronda łapiemy autobus na Krzeptówki i wracamy na kwaterę. Na jutro zapowiadają poprawę pogody, mamy wiec nadzieje na widoki na koniec pobytu...

Przy drodze do Kuźnic spotykamy sarenkę




Baaardzo wiało ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz