27 czerwca 2025

HALA GĄSIENICOWA I CZARNY STAW W ZIMOWEJ ODSŁONIE



Po trzech latach przerwy udało nam się wreszcie wybrać w Tatry również zimą. Na początku ferii panują akurat siarczyste mrozy (rekordową temperaturę w Kotle Literowym zanotowali 2 dni przez naszym wyjazdem) zapobiegawczo pakuję więc więcej ciepłych rzeczy. W mieście nawet minus 10 stopni przyprawia mnie o dreszcze, a co dopiero ponad dwa razy większy mróz. Kiedyś już trafiło nam się w Tatrach około minus 20, pamiętam jak zamarzały mi wtedy rzęsy... No ale w końcu jak zima o musi być zimno. Przyjeżdżamy do Zakopanego mocno porannym pociągiem i na miejscu okazuje się że nie jest tak źle. Owszem, przy dłuższym postoju czuć mróz, ale jest dość słonecznie. 

Następnego dnia na wycieczkę wybieramy sobie Halę Gąsienicową. Od rana mamy piękną pogodę, szlak przez Boczań pokonujemy więc sprawnie i z energią. Od razu ruszamy dalej nad Czarny Staw. Jeszcze o tym nie wspomniałam więc wspomnę teraz, mamy tym razem na prawdę wymarzone warunki. Jest wprawdzie mróz, ale też piękne słońce i doskonała widoczność, a do tego tylko minimalne zagrożenie lawinowe. Mała ilość śniegu ma swoje zalety. Drepczemy więc nad Czarny Staw letnim szlakiem, zresztą zimowy nie jest nawet wydeptany, bo i nie było za bardzo takiej możliwości. Idzie nam się lepiej niż latem, a humory mamy doskonałe. Nad stawem odpoczywamy trochę w pięknej scenerii, jesteśmy tu zimą po raz pierwszy. Wchodzę nawet na zamarzniętą taflę (odwagi dodaje mi widok ratowników z psem, wracających zapewne ze szkolenia przez sam środek jeziora). 















Po serii zdjęć i drobnym posiłku zbieramy się w drogę powrotną bo trochę już tu kostniejemy. Schodząc zahaczamy o Murowaniec, w zasadzie to tylko ja i Zuzia, chłopakom nie chce się ściągać raczków 😉 Do Kuźnic schodzimy już bez przystanków, bo słońca coraz mniej i robi nam się zimno. Łapiemy autobus bezpośrednio na Krzeptówki i szykujemy sobie gorącą kolację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz