7 czerwca 2025

DOLINA BIAŁEJ WODY W GÓRNYCH PARTIACH - CZY LITWOROWY STAW ISTNIEJE

 


Na ostatni dzień pobytu planujemy jakąś dłuższą trasę, tym bardziej, że pogoda ma być piękna. Chodzą nam po głowie różne pomysły, w końcu stawiamy na dawno nie odwiedzaną przez nas Dolinę Białej Wody. 

Podjeżdżamy do Łysej Polany i zaraz za mostkiem granicznym ruszamy na szlak. Nie mamy sprecyzowanego konkretnego celu, marzy nam się Polski Grzebień, ale nie wiadomo jak będzie z czasem, chcielibyśmy przynajmniej dotrzeć do Litworowego Stawu. Nad ten staw wybieraliśmy się już kiedyś, ale dzieci były dużo młodsze i nasze tempo było znacznie bardziej ślimacze, więc wycofaliśmy się na długo przed celem. Dzisiaj idzie nam się dobrze, szybciutko docieramy do mega widokowej Polany Biała Woda, gdzie robimy postój na śniadanie. Dalej widoków mamy trochę mniej, bo idzie się lasem, droga zaczyna się też nieco bardziej dłużyć. Do Polany pod Wysoką docieramy jeszcze całkiem sprawnie, mijamy obozowisko taternickie i zaczynamy konkretne podejście pod górę. Mijamy miejsce z którego cofnęliśmy się ostatnim razem. Teraz widoki mamy coraz lepsze, na Kaczą Siklawę, okoliczne szczyty, widzimy też z góry Zielony Staw Kaczy. Wiemy, że w kilka minut można do niego podejść bez szlaku, zostawiamy to sobie ewentualnie na drogę powrotną. 




 


















Idziemy dalej ostro pod górę przez kolejne oszukańcze progi, które wydają się skrywać za sobą już na pewno staw, a tymczasem po ich pokonaniu wyłania sie kolejny pas kamieni i kolejny próg... Zerkamy na zegarki, to, że z Polskim Grzebieniem możemy się pożegnać jest już oczywiste, ale nad Litworowy tym razem zamierzamy dojść, inaczej zaczęłabym chyba wątpić w jego istnienie. Nieco już poirytowani kontynuujemy mozolny marsz po kamieniach. Wreszcie Michaś, który idzie przodem woła, że to chyba już. Rzeczywiście po pokonaniu kolejnego wzniesienia widzę na własne oczy połyskujący w dole Litworowy Staw. Przyspieszam bo mi starsze dziecko zniknęło gdzieś z oczu (odnajduje się już nad brzegiem stawu). Marcin podchodzi jakimś skrótem po skałkach, Zuzia pozuje do sesji fotograficznej, w końcu wszyscy możemy podziwiać okolice stawu. Na prawdę jest na co popatrzeć, warto było maszerować tak długo i wypluwać płuca na podejściu. Odpoczywamy nad brzegiem, robimy kilkadziesiąt zdjęć, dzieci wrzucają kamyki do wody. Zerkamy w stronę podejścia nad leżący nieco wyżej Zmarzły Staw pod Polskim Grzebieniem. Jest już dość późno, więc się tam nie wybieramy, ale udaje nam się wypatrzeć kozice skubiące trawę w pobliżu ścieżki. Spaceruję jeszcze trochę nad brzegiem stawu, zaglądam nawet do pobliskiej koliby, może to ta sama, w której dawno temu nocował Wawrzyniec Żuławski (opis w książce "Skalne lato").
 



 

 

 











 



Zagarniamy się powoli do zejścia, bo przed nami kawał drogi, a trzeba jeszcze złapać busa na Łysej Polanie. Do Polany pod Wysoką schodzimy dość szybko, z racji późnej pory odpuszczamy podejście nad Zielony Staw Kaczy. W lesie tempo nam jakoś siada, droga zdaje się nie mieć końca. Wreszcie w oddali widzimy już leśniczówkę na Polanie Biała Woda, na ostatnim odcinku znowu przyspieszamy i mocno już wykończeni przechodzimy przez most na Łysej Polanie. Na przystanku dość szybko zatrzymuje się bus (chyba jeden z ostatnich). Dojeżdżamy do Zakopanego, czeka nas jeszcze przesiadka na Krzeptówki i zasłużony odpoczynek. Trasa nad Litworowy Staw trochę dała nam popalić, wydawało się już że nigdy tam nie dotrzemy , ale była to jedna z piękniejszych wycieczek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz