Początkowy plan na dzień dzisiejszy zakładał wyjazd pierwszą kolejką. Już wieczorem stało się dla nas jasne, że to może to być plan trudny do zrealizowania. Decydujemy w końcu że pojedziemy drugim kursem, i tak trzeba będzie wyjść po 5. Rano pogoda jest piękna więc szykowanie się do wyjścia idzie nam sprawnie...
Dojeżdżamy elektriczką do stacji Popradzkie Pleso i stamtąd asfaltem idziemy do Popradzkiego Stawu. Asfalt jak asfalt, można tu trochę przyspieszyć, z czego korzystamy, zwłaszcza, że jest dość chłodno. Na rozstaju skręcamy w lewo w stronę Doliny Mieguszowieckiej. Mijamy pakunki, pozostawione dla turystów chętnych wnieść je do Chaty pod Rysami (w nagrodę czeka gorąca herbata). Początkowo idziemy przez las, a tuż za mostkiem czeka nas kolejne rozwidlenie szlaków (czerwony na Rysy, niebieski na Koprowy Wierch). Wybieramy czerwony i wspinamy się coraz wyżej zakosami w górę.
Teraz idziemy już odkrytym terenem, zakosy czasem ścinamy wydeptanymi skrótami, dzieci tak lecą do góry że ciężko za nimi nadążyć 😉 Pogoda nas w międzyczasie zaczyna trochę straszyć, chmurzy się, szczyty przed nami spowija mgła. Prognozy przewidują możliwe opady po południu. Zaczynają ogarniać nas wątpliwości co do dalszej trasy... Docieramy do Żabich Stawów i urządzamy postój.
W górze coraz więcej chmur, robi się też zimno. W planach mieliśmy dojście do Chaty pod Rysami, po cichu liczyłam, że może uda mi się samodzielnie pójść na szczyt, a rodzinka poczeka, ale coraz bardziej niepewnie spoglądamy w górę. Idziemy jeszcze kawałek, do podejścia pod skałki za którymi zdaje się są już łańcuchy. Mamy coraz więcej wątpliwości związanych z pogodą. No bo wejść wejdziemy, ale jeśli się rozpada to schodzenie z dziećmi terenem bądź co bądź stromym nie będzie ani łatwe ani przyjemne... Ani też bezpieczne, jak to w deszczu. Z żalem bo z żalem, ale decydujemy się odpuścić. Schodzimy dość powoli, niżej robi się nieco cieplej.
Docieramy w końcu nad Popradzki Staw, odpoczywamy przy schronisku i idziemy jeszcze zobaczyć Symboliczny Cmentarz pod Osterwą. Potem schodzimy już asfaltem na stację. Czy w końcu padało? Nie. Co więcej, w późniejszych godzinach nawet się rozchmurzyło. Trochę byłam zła, że nam przynajmniej ta Chata pod Rysami nie wyszła, ale tak to bywa z wycofami i pogodą. A co się odwlecze to mam nadzieję nie uciecze, Rysy chyba jeszcze postoją, schronisko pod nimi również ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz