Po trzech latach przerwy udało nam się wreszcie wybrać w Tatry również zimą. Na początku ferii panują akurat siarczyste mrozy (rekordową temperaturę w Kotle Literowym zanotowali 2 dni przez naszym wyjazdem) zapobiegawczo pakuję więc więcej ciepłych rzeczy. W mieście nawet minus 10 stopni przyprawia mnie o dreszcze, a co dopiero ponad dwa razy większy mróz. Kiedyś już trafiło nam się w Tatrach około minus 20, pamiętam jak zamarzały mi wtedy rzęsy... No ale w końcu jak zima o musi być zimno. Przyjeżdżamy do Zakopanego mocno porannym pociągiem i na miejscu okazuje się że nie jest tak źle. Owszem, przy dłuższym postoju czuć mróz, ale jest dość słonecznie.